środa, 2 lipca 2014

Mamuśka za kółkiem.





 Wybaczcie foto z netu, nie miałam ochoty na foty w czasie awarii auta ;)



Czy kobieta poradzi sobie z zepsutym autem na środku drogi z dwójką dzieci, bez faceta u boku? 

                Uwielbiam jeździć samochodami. Prawko mam od 1999 roku. Nie boję się samochodów, ruchu ulicznego, korków, dalekich tras. W poprzednim wcieleniu chyba byłam kierowcą, lecz nie mechanikiem ;)

Kobieta za kółkiem? Większość osób powie, że są gorsze od facetów. I może to dziwne, ale zgodzę się z tym. Jeździłam sporo po Polsce pracując jako PH (przedstawiciel handlowy). I tylko raz przez te X lat załapałam jeden mandat za prędkość :D Troszkę mi się depnęło, zdarza się choć mówią, że nie powinno. Jeżdżąc trzeba mieć oczy wokoło głowy. Jeśli Ty jedziesz dobrze, nie należy ufać każdemu kierowcy, bo jeśli nie Ty to ktoś Ci w dupę wjedzie. Dosłownie. A kobiety niestety z moich obserwacji jeżdżą gorzej. Wybaczcie mi drogie Panie, nie odnosi się to do nas wszystkich, ale niestety taka prawda. Źli kierowcy to też staruszkowie w okularach jak denka od słoika, którzy prawko robili jak same autobusy po mieście jeździły… i młodziki, co to dopiero prawko dostali a popisać się muszą przed kolegami.  Super jeśli masz super autko prosto z salonu, które się nie psuje i poprawnie serwisuje. Gorzej jeśli jest to kilkuletni samochód  jaki mam ja (1998). Nie dorobiłam się lepszego jeszcze, ale wszystko przede mną. Takich aut jest multum na naszych drogach niestety. Sprowadzanych zza granicy i jeździ to to takie rozklekotane na naszych drogach, które też nie są lepsze.  Bywa więc, że się popsuje. Ostatnio mam jakiegoś pecha, bo spotyka mnie to często. I co w tedy? Naprawiać aut nie umiem, mechanikiem nie jestem. Koła chyba też sama bym nie wymieniła, ale wiem co i jak. Jak jeździłam firmowymi autami były serwisowane, tu już prywatnym to inna bajka.

Sytuacja na trasie. Jadę sobie drogą 22 do Gorzowa Wlkp. nagle akumulator traci moc, prąd ucieka, toczę się w stronę leśnego parkingu… nie doturlałam się - staję. Ja dwójka dzieci i pies. W takich chwilach trzeba być przygotowanym, że w tym samym momencie Twoje młodsze dziecko zawoła siku, starsze pić a pies zacznie wyć. O zgrozo!!!  ;) Bez paniki. W torebce butelka wody jest zawsze, córka w krzaczki idzie siku a biedny pies wyje dalej, bo centralny nie otworzy bagażnika – brak prądu. Tutaj bez problemu zatrzymać można innego kierowcę. Każdy normalny facet widząc kobietę z dzieckiem się zatrzyma i pomoże, problemu nie ma. Zatrzymywali się mili panowie i oferowali pomoc. Jednak ładnie dziękowałam, bo czekałam na męża. Niestety tutaj nie pomogło mi odpalenie na kabelki. Alternator całkiem nawala. Tym sposobem nauczyłam się jechać na hol, odkręcić akumulator i podłączać pod prostownik. Jaka jestem z siebie dumna :D Nie kopnął mnie prąd!

Czy kobieta ma łatwiej w takiej sytuacji? Pewnie tak, bez problemu kierowcy zatrzymywali się nawet sami i oferowali swoją pomoc. To miłe.

Drugą sytuację miałam w mieście, gorszą. Wyjeżdżam z dziećmi z pod Sali Zabaw, wszystko super. Zatrzymuję się na ustąp, by wjechać na główną drogę i klops, samochód gaśnie, prądu znowu brak. Tak tak, alternator jeszcze nie wymieniony, ale akumulator przed wyjazdem był ładowany… no stało się. Wyobraźcie sobie, że czym większy tłum tym większa znieczulica. Najgorsze są kobiety! Idzie taka jedna z drugą i komentują jak ja to mogłam stanąć w takim miejscu i sobie stać O_0   No jak?! Na początku mnie to śmieszyło, ale później już miałam ochotę przywalić jak widziałam minę takiej i gadającą coś pod nosem. Tak! Siedzę sobie na skrzyżowaniu bo mi się nudzi! Dwa, trzy, cztery, pięć… dziesięć. Chyba liczenie nie pomaga… aaaa…. Zrobiłam eksperyment. Nie prosiłam się specjalnie o pomoc, czekałam cierpliwie na męża, który już został poinformowany telefonicznie przeze mnie i właśnie do mnie jechał i obserwowałam otoczenie błagalnym spojrzeniem. Nikt, ale to nikt nie zaproponował pomocy. Kobiety komentowały przechodząc, robiły głupie miny i kręciły głowami. Faceci przebiegali obok, kierowcy wymijali. Stałam 20-30 minut i nikt nie zainteresował się moją sytuacją. Zjazd dość ruchliwy. Sama nie miałam sił zepchnąć samochodu w parking z powrotem. Poradziłaby sobie , gdyby nie mój mąż? Tak, znalazłabym jakiegoś Pana, który pomógł by mi zepchnąć auto w parking. Wystarczyło się odezwać. Na pewno, jestem pewna, Panowie są super ;) Pogodna jestem, otwarta na ludzi i świat. Tylko dlaczego trzeba się prosić? Nie można podejść spytać, czy może mi pomóc? Dlaczego na trasie łatwiej jest zaoferować pomoc? Bo nikt nie patrzy? Bo się nie spieszy? Ciekawe prawda. Czekałam na wyjeździe, by sprawdzić ludzi reakcję. Nie doczekałam się. 


            Drogi czytający, czy Ty pomogłeś komukolwiek na drodze, na mieście, na pasach, czy w parku? Nawet podnosząc coś z ziemi jak komuś coś wypadło i oddając właścicielowi? Ile jest takich osób otwartych na pomoc innym? Ile osób ma klapki na oczach i widzi tylko „ja”, „moje”?  Drobne sprawy też są potrzebne. Dziękuję Tym co pomagają, co się interesują krzywdą innych. Dziękuję tym Kierowcom co się zatrzymywali na trasie dla mnie.
 Nie musisz się znać na naprawie auta, ale na pewno masz telefon (kto teraz nie ma?) i zadzwonić może trzeba po pomoc? Może komuś drzwi przytrzymać? Staruszce przejść przez pasy wypadałoby pomóc przejść. Drobne sprawy a jednak ważne dla osoby potrzebującej.



2 komentarze:

  1. Kobiety są silne nie tylko przy garach i odkurzaczu! Nie te czasy, by im tego zabraniać! Ja lubię jeździć, czasem coś drobnego chociaż popatrzeć jak się naprawia a i sprzątać auto lubię!!


    KOBIETY ZA KÓŁKO ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Te czasy, gdy kobiety siedziały przy garach i zajmowały się dziećmi dawno minęły. Pozdrawiam :) jusinx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz :)
Zapraszam do obserwacji mojego bloga.