Dzień zaczęliśmy od szpitala w Sulęcinie - kolejny raz.
W piątek córa miała 37,6 ale czekałam... może przejdzie?
Sobota jeszcze gorsza 39 zaczynałam się martwić i gdybać.
Noc koszmarna, trzeba było jechać do szpitala.
Diagnoza - angina. U nas objawia się "tylko" wysoką gorączką do 40,2 'C. Po zbiciu jej do 37,6- 38 powraca zaraz po ok 3 godzinach. Angina nie jest ropna. Zero innych objawów.
Choroba jak choroba, lecz nas to spotyka już trzeci raz w przeciągu 2 miesięcy! Ile można?!
Raz leczenie tygodniowe anginy było. Po dwóch tygodniach zdrowych znowu gorączka 41 wylądowała Michalinka w szpitalu. Nie minęło 1,5 tygodnia i znowu ją dopadło - Angina.
Szpital i system.
Przyjechałam z córą ok 7 rano a przyjęli nas ok 10.00. Koszmar, byłam kolejny raz i dzisiejsze czekanie było najdłuższe. Choć wolę Szpital w Sulęcinie niż Gorzowski. Tam to dopiero się dzieje! Byłam i nigdy więcej! Znieczulica i chamstwo.
Obsługa sama w sobie super w Sulęcinie. Mogę zachwalać z czystą ręką, tylko dlaczego trzeba tyle czekać?! Po interwencji, że córce gorączka powraca i mizernie zaczyna wyglądać ściągnęli Panią doktor na dół na izbę przyjęć, podali czopek, gorączka 40,6. Tłumaczenia Doktorowej, że jest sama na tylu pacjentów i jeszcze poród miała. Ja to rozumiem, jesteśmy ludźmi..., wściekam się natomiast na system! Na dole powinien być zawsze lekarz!
Wycinać?
Też w dzieciństwie dużo chorowałam, mąż też. Synek właśnie uodpornił się na tyle, że mniej choruje (7 lat). Teraz córa zaczyna. Po kuracji tygodniowej mamy udać się do lekarza po skierowanie do laryngologa.
Oj będzie się działo.... Dlaczego każdy, ale to każdy laryngolog od razu kwalifikuje do wycięcia migdałek? Tego się boję. Z synem też przeboje mieliśmy. Nie dałam wyciąć. Przeczekałam i wyrósł mi chłopak bez wycinania i jest ok. Boję się, że sytuacja będzie się powtarzać i u córki.
W rodzinie naszej były przypadki złego wycięcia migdałka i dlatego teraz się obawiam. Jedno dziecko zapaści dostało, wybudzić się nie mogło... ach, cóż za strach musiał być! No i znam przypadki u znajomych, gdzie migdałki odrastały. Bliska mi osoba też dawała lekarzowi łap*wkę, by dobrze zabieg wykonał... to lekarz spojrzał w oczy i powiedział, że lepiej poczekać, że nie jest potrzebne na już wycinanie, że lepiej się nie spieszyć, że są inne metody leczenia. Nie wyciął migdałka.
NIE DAM NIC WYCIĄĆ. Chyba, że ZAGRAŻA to ŻYCIU.
Trzeba byłoby ze mną nieźle negocjować, bym zmieniła zdanie. Jest taki odważny?
Zależy lekarzom tylko na kasie? Czy lepiej wyciąć?
Dziś usłyszałam od lekarza, że są inne metody leczenia migdałków. Ktoś wie jak to wygląda?
Ponoć lekarze idą na łatwiznę, biorą większą kasę za wycięcie migdałka i wolą to niż leczenie.
Zobaczymy co nam laryngolog zaproponuje, będziemy szukać rozwiązań i dobrego lekarza.
Wakacje a my co i rusz po lekarzach biegamy... ale jestem dobrej myśli. Tylko dziecka szkoda.
ANGINA:
Jest to ogólna toksemia, stąd objawy nie ograniczają się tylko do lokalnych zmian na migdałkach (i to klinicznie odróżnia anginę od zapalenia migdałków czy gardła innego pochodzenia). Głównymi objawami są:
- gorączka, zwykle bardzo wysoka
- wymioty (tylko u małych dzieci – do 7. roku życia)
- poczucie rozbicia
- bóle kostno-stawowe
- zmiany miejscowe na migdałkach: początkowo ból (często bardzo silny, utrudniający połykanie, a nawet mowę), zaczerwienienie, rozpulchnienie (w skrajnych przypadkach prowadzące do mechanicznej niedrożności gardła), a do około 48 godzin od wystąpienia objawów bólowych pojawiają się masywne, śluzowo-ropne naloty.